niedziela, 24 lutego 2013

O wyższości wielbłąda nad jeleniem.

Kiedyś pochwaliłam się, że zrobiłam mydełka.
Pierwszy raz wzięłam się za coś takiego.
 To oczywiście skutek szwendania się po blogach. 
Naoglądam się, naoglądam i jeśli wpadnie mi coś w oko natychmiast łapy zaczynają  mnie swędzieć żeby zrobić, żeby mieć, żeby spróbować...
Choć o mydełkach myślałam już w zasadzie wcześniej ale jakoś nie za bardzo chciało mi się drążyć temat.
Dla ścisłości- nie chodzi tu o wyprodukowanie mydła od a do zet w domowych warunkach
- to też nie jest jak się okazuje zbyt trudne, tylko o ,,przerobienie,, na bazie gotowego mydła.

W internecie jest mnóstwo przepisów,wystarczy poszukać.
Wszystkie są podobne- receptura sprowadza się do:
-roztopienia zwykłego mydła
-dodania tłuszczu roślinnego płynnego
-dodania barwników, zapachów i  ,,ozdobników,,

Na podstawie tego co znalazłam w internecie zabrałam się za swoją wersję mydlenia.
Wszystkie opisy mówią o  bazie z mydła szarego bądź mydła ,,biały jeleń,,.
Pestka- wszędzie takie można kupić. Więc przy okazji najbliższych zakupów w naszym  ,,markiecie,,- czyli dnia następnego po zrodzeniu się pomysłu- odwiedziłam stoisko z chemią gospodarczą. w poszukiwaniu ,,białego jelenia,,. 
No i wcale, jak się okazuje nie jest to takie proste. Bo na półce jest - ale ...,,biały wielbłąd,,....i co ? Czy to to samo co ,,biały jeleń,,??? Cholera wie... Ale troszkę dalej    - jest! Jest jeleń. Tylko  co wybrać? Które będzie lepsze? Skąd mam wiedzieć?
 I stoję cała głupia na tym stoisku , z wielbłądem białym w jednej, i jeleniem w drugiej ręce.
Ostatecznie w koszyku znalazły się trzy kostki białego wielbłąda, bo był bardziej biały. Pomyślałam, że jeśli będę dodawała barwniki to kolory w związku z tym będą ładniejsze.


To teraz ,,do brzegu,, bo znowu zaczynam lać wodę...
Potrzebny będzie:

-mały garnek, w którym będziemy rozpuszczać mydło
-większy, ponieważ rozpuszczanie odbywać się będzie w kąpieli wodnej
-łyżka 
-foremki, czyli np. opakowania po jogurtach, śmietanie,
( ja do okrągłych mydełek wykorzystałam obcięte puszki po piwie :))))
-olej roślinny
-olejki zapachowe do ciasta
-barwnik spożywczy (kolor uzyskamy też dodając kawę lub np. kurkumę)
-różne dodatki-czyli co tam nam do głowy przyjdzie lub co mamy pod ręką (tak jak było u mnie )-np. fusy kawy, pokruszone goździki, migdały, skórka cytryny czy pomarańczy
-pędzelek do smarowania foremek
-tarka

Chyba to wszystko.
Proporcji nie podam bo robiłam na ,,oko,, wyciągając mniej -więcej średnią z tego co podawały przepisy innych.

Jedno moje ,,podejście,, to jedna kostka mydła o masie 200g.
Taką kostkę starłam na drobne wiórki na tarce. 
Dodałam odrobinę wody, 2-3 łyżki żeby mydło łatwiej mogło się rozpuścić, 
 potem  woda i tak odparuje.


Mały garnek z wiórkami mydlanymi umieszczamy w kąpieli wodnej.
Niestety ale trzeba cały czas mieszać.
Co na początku nie jest łatwe, w miarę rozpuszczania mydło zaczyna przypominać gęstą masę.



W jednym przepisie podane było, że woda nie może się gotować, więc nie dopuszczałam do tego choć to tylko jeden przepis tak mówił.
 Natomiast prawie wszędzie napisane było, że mydło będzie bardzo długo się rozpuszczać, nawet 2-3 godziny. 
Moje rozpuściło się w 30 minut i to może niecałe.
Wtedy dodałam olej- 3-4 łyżki
Na koniec dajemy aromat i wybrane ,,dodatki,,
Chwilę jeszcze podgrzewamy, mieszając dokładnie.



Foremki trzeba wysmarować olejem, żeby mydełko łatwo można było wyjąć.
I teraz tak- wszystkie przepisy podają, że należy poczekać aż masa mydlana wystygnie  trochę (napisane było że ok 15-20 min). I wtedy można przekładać ją do foremek, ubijać i wciskać żeby jak najszczelniej wypełnić foremkę.
Nie czekałam 15 min bo moja masa najwyraźniej stygła i twardniała  znacznie szybciej. Pierwsze mydełka przekładałam łyżką i uciskałam w foremce palcami troszkę wystudzone.
Następne przekładam całkiem gorące i pozostawiłam do zastygnięcia.
Po ok 20-30 min wyjmowałam ostrożnie z foremek i układałam na papierowym ręczniku.
Tężały już po godzinie, ale zostawiłam do wyschnięcia na cały dzień.



Jak robiłam mydełka kawowe 
- na początku zamiast wody dodałam zaparzoną mocną kawę
-łyżkę kawy mielonej ,,suchej,,(nie fusy)
-dużą łyżkę miodu naturalnego
-łyżeczkę cynamonu
-z racji sporej zawartości dodatków ,,suchych,, dodałam tu trochę więcej oleju 
-białe serduszka widoczne po środku  wykrawałam z całej jeszcze kostki białego mydła przy pomocy maleńkiej foremki do ciastek, i wcisnęłam ostrożnie w mydło kawowe kiedy jeszcze było miękkie i w foremce. 

Żółte mydełka
-pół łyżeczki kurkumy
-olejek do ciast pomarańczowy
-odrobina fusów do dekoracji

Niebieskie 
- odrobinka barwnika spożywczego (ostrożnie z ilością bo nadmiar może barwić skórę)
-olejek migdałowy
-fusy jako dekoracja

Każde mydełko dostanie kartonik wyścielony naturalnymi wiórkami.
Do tego będą zawinięte w celofan  z dołączoną etykietką.



Nie wiem czy wszystko zrobiłam jak trzeba. Ale mydełka ,,wyszły,,.
I do tego ,,działają,,- sprawdzałam. 
Pachną, nie pienią się ale fajnie ,,mydlą,,.
 Dodatek fusów lekko peelinguje a olej delikatnie i przyjemnie natłuszcza skórę.

Następny eksperyment mydlany mam już w głowie. 
Chciałbym zrobić  mydło w bloku, do pokrojenia na mniejsze kostki. 
A to głównie z powodu pomysłu na fajne zapakowanie takowych.

***


25 komentarzy:

  1. Też mam za sobą pierwszą próbę z robieniem mydełek:) świetna zabawa.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajna, to fakt. I na pewno jak wspomniałam jeszcze do niej wrócę. Mam też przepis na musujące kule kąpielowe.

      Usuń
  2. Z analizy czasów wynika wyższość wielbłąda nad jeleniem :)
    Super mydełka, dobrze że zwróciłaś uwagę na to barwienie skóry, bo jakoś mi to do głowy nie przyszło... i przy mojej skłonnosci do mocnych kolorów mogłabym się zrobić na niebiesko :) W następny weekend urzadzę w swojej kuchni mydlarnię, dzięki za tutorial! Te kawowe z serduszkami najpiekniej wygladają, ale pachną chyba najpyszniej pomarańczowe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najładniej dla mnie pachnie to z kawą i cynamonem, pewnie dlatego iż szczodrą ręką i łyżką sypałam składniki bo jak było jeszcze ciepłe i płynne to cały czas bardziej śmierdziało tym wielbłądem niż pachniało lavazzą :)))
      A z barwnikami spożywczymi pierwszy raz miałam do czynienia, i rzeczywiście jak gdzieś przeczytałam- są baaardzo mocne. Dlatego trzeba uważać żeby myjąc rączki mydełkiem nie przefarbować się na kolorowo.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. o matko, muszę to koniecznie wypróbować!!!! szczególnie te z peelingiem i kawowe:) Tylko kiedy ja to zrobie, bo już i tak mi brakuje czasu a co dopiero gdy się jeszcze zabiorę za mydła :) ale kuszą i chyba zwyciężą, bo od samego patrzenia chce mi się jak chole......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie mam wiecznie czasu. Tyle, że jak ,,zachoruję,, na coś to rzucam wszystko i czy mam czas czy nie to muszę zrobić i już. Oczywiście mści się to później, bo trzeba ,,nadrabiać,, ale co tam!

      Usuń
    2. skasowałam przez przypadek Twój komentarz u siebie na blogu:(
      ale zrobilam Ci małą reklamę, bo wszystkim porozdawałam link do Twojego posta z mydełkami, bo wszyscy ciekawi jak to się robi :)

      Usuń
  4. Dzieki, Beatko, zaraz sobie wydrukuje i bede probowala mydlenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale dałaś kopa do roboty mydlanej haha, trza się brać za mydełka i to już...
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale mi narobiłaś ochoty na te mydełka i znając siebie nie przestanę o nich mysleć póki nie spróbuję.
    Dziekuję za bardzo czytelną instrukcję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Instrukcja brzmi zachęcająco....trzeba będzie spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, aż mnie nosi, żeby spróbować. Pozbędę się wszystkich garnków - jeden już stoi upaprany woskiem po niezbyt odległej w czasie fascynacji produkcją świec... Ale co tam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeszcze nie robiłam - muszę wypróbować Twój przepis :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ojej super, że tak dokładnie to opisałaś, ja spróbuję na pewno, uwielbiam takie rzeczy! a jaki fajny prezent:)

    OdpowiedzUsuń
  11. a foremki zalewałaś całe czy czy do połowy?

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajnie wyglądają Twoje mydełka, świetnie wymyśliłaś dla nich opakowanie. To prawda, z barwnikami trzeba bardzo uważać, spotkałam już sól do kąpieli niebieską po użyciu, której wyglądało się jak smerf:)

    OdpowiedzUsuń
  13. piękne te mydełka. A jakie kolorki!!! Pozdrawiam. Dorota

    OdpowiedzUsuń
  14. ciekawe. W życiu nie wpadła bym na to, ze tak można...

    OdpowiedzUsuń
  15. Muszę przyznać, że na wielbłąda nigdy nie trafiłam.
    Mydełka rękodzielnicze zawsze przyciągały moją uwagę, jednak ze względów estetycznych w tym zapachowych (alergia nie pozwala mi na mycie się).
    Następny raz wypróbuj foremki silikonowe. Można lać gorące i pięknie odłazi bez smarowania. Jestem ich fanką od stolnicy po ciasta. Miłkowi mrożę w nich żarcie własnej roboty (oczywiście jedna foremka na dzień, bo mam złe wspomnienia z karmienia kotów gotowymi karmami).
    Pozdrówki.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale narobiłaś mi ochoty na takie mydełka... muszę sobie to zapisać - ale ile ja już mam takich rzeczy na zaś pozapisywanych...
    Takie mydełka na prezenty, doskonałe!

    OdpowiedzUsuń
  17. Hmm tak czytam i czytam o Twoich zmaganiach i sama nabrałam ochoty żeby spróbować. Tylko czemu doba ma tylko 24 godziny? :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Super mydełka! To dobrze, że się nie pienią, bo podobno kosmetyki odpowiednie dla skóry nie powinny się pienić! pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Kurde sławna będziesz, u mnie jest link do Ciebie i widzę, że Monika również dała odnośnik do mydełek, bo tyle osób ile zapytało o przepis, aż nie wierze :) Otwieramy mydlarnie?

    OdpowiedzUsuń
  20. Fantastyczne masz pomysły :)))

    OdpowiedzUsuń
  21. wow! jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej kreatywności i zdolności! Mydełka przepiękne!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze.
Z góry przepraszam bo nie zawsze wystarcza mi czasu żeby na nie odpowiedzieć. Ale zapewniam,że wszystkie czytam uważnie.