Jeszcze przed Świętami dostałam zlecenie namalowania obrazu na prezent.
Okres gorący, dużo pracy plus przygotowania do Świąt i tak jakoś zeszło...Zaczęłam wprawdzie malować dobry tydzień temu ale nie chciało mi się, nie wychodziło...wiec rzuciłam pędzle w kąt. Przez całe Boże Narodzenie sztaluga z zamazanym blejtramem stała w sypialni i straszyła. Jutro prezent ma zostać wręczony więc przyszła najwyższa pora zakasać rękawy i zabrać się za pracę. Złoszczę się na siebie,bo przeważnie zostawiam wszystko na ostatnią chwilę, kiedy już mam nóż na gardle wtedy rzucam się na robotę obiecując sobie,że następnym razem taka sytuacja się nie powtórzy. Ale jakoś nie mogę dotrzymać obietnicy...Inna sprawa,że wiszący nad głową termin oddania zamówienia mobilizuje mnie w swój sposób do pracy.
I tak było tym razem. Obraz czeka już sobie spokojnie na odbiór.
A ja cieszę się,że mam zlecenie za sobą i teraz mogę oddać się pracy nad swoimi pomysłami.
,,Nasturcje,,
obraz olejny na płótnie (50x70 cm)
Też niektóre sprawy załatwiam na ostatnią chwile :-)))
OdpowiedzUsuńPiękne nasturcje :-)
Z latem mi się kojarzą...
No u mnie to niestety dotyczy większości...
UsuńCoś o tym wiem - u mnie podobnie :)
OdpowiedzUsuńCzyli nie jestem sama:)
Usuńmogłabym napisać - skąd ja to znam :)
OdpowiedzUsuńNiby mnie to denerwuje ale nie bardzo potrafię albo nie bardzo chcę to zmienić. Ogólnie nie lubię pośpiechu i nerwówki a czasem jednak ten mój ,,system,, mobilizacji do pracy doprowadza mnie do paniki albo czarnej rozpaczy...
UsuńMówią, że to co masz zrobić jutro zrób dziś, ale to wcale nie jest takie łatwe-wiem coś o tym. Piękna akwarela kochana masz się do czego mobilizować-takie cuda tworzysz. Pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńA ja usłyszałam kiedyś inną "wersję" tego powiedzenia: co masz zrobić dziś- zrób pojutrze, będziesz miał dwa dni wolnego :)
UsuńWszystkiego dobrego na Nowy Rok.