wtorek, 1 stycznia 2013

Moc sprawcza czyli nieprzespana noc i pożegnanie z sernikiem...

Wszystkim odwiedzającym to miejsce- szczęścia i pomyślności w Nowym Roku.


A teraz trochę prywaty i banałów w stylu- w tym  NOWYM  ROKU to na pewno zrobię to... , i tamto... , i nie będę robić tego ..., ani tego... etc. etc...
Mało oryginalnie ale chyba jak spora część ludzkości u progu Nowego, coś tam sobie obiecałam, coś tam sobie postanowiłam i jeszcze paru rzeczy najzwyczajniej sobie życzyłam. 
Z tych ważniejszych zarówno postanowień i jednocześnie życzeń (żeby zwiększyć szanse na spełnienie, jak nie z tej - to może z tej strony...) to chciałabym mieć w Nowym Roku więcej czasu. Tak ogólnie: na moje pomysły, na odpoczynek, dla siebie...
Albo bardzo chciałam, albo Nowy Rok postanowił po prostu spełnić moje marzenie, albo jedno i drugie- krótko mówiąc- dostałam czas.
Tyle,że najwyraźniej w przyrodzie cudów nie ma, doba nie wydłużyła się o parę godzin. Dostałam chyba godziny przeznaczone wcześniej, nie tyle na noc, co przeznaczone na sen. Przed 5 rano wyszli znajomi, posprzątałam, pozmywałam, nawet zmyłam dokładnie makijaż... Bo co mam ściemniać- jeśli kładłam się czasem nad ranem spać miałam gdzieś tragiczne skutki tuszu pozostawionego na rzęsach moich opadających ze zmęczenia powiek. Podobno nie można zasnąć z makijażem na twarzy. Może to i nie świadczy o mnie najlepiej ale zasnąć da się i nawet spać parę godzin też. I rzęsy wcale nie odpadają.
Ale wracając do sedna- po 2 godzinach niespokojnej drzemki wstałam jak gdyby nigdy nic,WYSPANA, w domu wszystko zrobione, nic nie trzeba... nie zdziwiłabym się gdyby na stole stała i czekała na mnie świeżo zaparzona pachnąca herbata...
Olśniło mnie!
MAM CZAS! TYLKO DLA SIEBIE!
No świetnie, może tak już zostać tylko czy mój organizm to wytrzyma...(nie najmłodszy już przecież i do tego po przejściach).
Będę martwić się tym później.

Kolejną rzeczą, jaką obiecałam sobie była dieta. No i co, wiem że nie najwyższych lotów postanowienie ale jakby dla mnie dość ważne. Bo najwyższy już czas ukrócić moją beztroskę i swobodne podejście do sposobu odżywiania a szczególnie umiłowania słodkości.  A choć banalne to i niskie, to jakieś takie nie najłatwiejsze do wykonania...
Jak się ma taka słabą wolę jak ja, to nawet pierwszy dzień Nowego Roku, gdzie miały przecież zajść zmiany nie zmusi mnie do zrezygnowania  z kawałka sernika z brzoskwiniami. Przecież jak od jutra zacznę dietę to nic się nie stanie. Zwłaszcza, że przecież sernik za długo nie może poleżeć bo się zmarnuje. Nie po to stałam przy garach żeby teraz wyrzucać!
I tu niespodzianka... Znowu Nowy Roczek bardzo dosłownie i poważnie wziął sobie do serca moje życzenia. 
Zjadłam, owszem . Ale coś się stało takiego,że teraz, na samą myśl o serniku robi mi się 
niedobrze, i to dosłownie. Nawet jak to piszę to gardło nieprzyjemnie mi się zaciska...
ŻEGNAJ SERNIKU...
bez większego żalu i oby na długo!


3 komentarze:

  1. Jednym słowem bardzo ciekawie zaczął się Nowy Rok da Ciebie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to wygląda... Teraz tak sobie myślę,że mogłam jeszcze poprosić o coś bardziej konkretnego jak np. hmmm...wygrana w lotto, skoro Nowy Rok jest tak hojny dla mnie i lekką ręką spełnia moje życzenia.
      To oczywiście żart- nie chciałabym być ukarana za zachłanność.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Dziwne, nigdy nie robiłam postanowień noworocznych. Jednak w postanowieniach jestem twarda do bólu. No cóż zodiakalna Panna.
    Życzę spełnienia tego na czym Ci naprawdę zależy.
    Uważam, że z życia trzeba brać dokładnie to na czym nam zależy.
    Oj przypomniał mi się nałęczowski chlebek Pur-pur, to do bólu trywialne.
    Pozdrówki.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze.
Z góry przepraszam bo nie zawsze wystarcza mi czasu żeby na nie odpowiedzieć. Ale zapewniam,że wszystkie czytam uważnie.