piątek, 11 stycznia 2013

Porażka, Poprawka, Anielka...?

Skoro już pochwaliłam się publicznie,że powstanie lalka- nie mam wyjścia.
 Muszę pokazać moje wymęczone rąk dzieło. Dwa wieczory poświęciłam na coś co sobie wymyśliłam, a właściwie wymyślałam w trakcie szycia. Bo projektu nie było, wykroju nie było, materiały były jakie były akurat w domu.
Paniusia pierwszego wieczoru dostała imię Porażka. Następnego dnia przed przystąpieniem do szycia nadałam jej drugie imię- Powtórka. Prawda, że oryginalnie?
A ponieważ parę ,,jasnych Anielek,, poleciało podczas walki i zmagań mojej wyobraźni z oporną materią, ostatecznie została Anielką.








A tak oto Pompon towarzyszył mi wytrwale podczas pracy. Trwał dzielnie, próbował pomagać nawet, aż w końcu nie mogąc doczekać się końca- oddał się drzemce.




14 komentarzy:

  1. Kobieto kilka jasnych anielek to ja zaraz wypowiem w Twoim kierunku ;), wiesz za co? Za marudzenie i stękanie. Żadna Porażka! Nie wolno tak nazywać lalki, takiej lalki. Jest śliczna. Bez wykroju, pierwsza i taka cudna. Sukieneczka śliczna, torebeczka. Bardzo ładna Anielka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i nie jest najgorsza. Ale moje stękanie i marudzenie jest jak najbardziej uzasadnione. Dlatego, że to nie jest moja pierwsza lalka. Kiedyś szyłam dużo i nie jedna fajna zabawka powstała. A najśmieszniejsze jest to,że skończyłam liceum plastyczne (fakt- ponad dwadzieścia lat temu :) ) o profilu, he he... zabawkarskim...

      Usuń
  2. gratuluje odwagi, bo ja bez wykroju nie zabieram się do pracy! Fakt, z danego wykroju jest tylko jedna lala, bo potem okazuje się, że dużo trzeba zmienić, ale jednak - wykrój zawsze mam :-) Świetna! Może to dzięki Pomponowi? Co to stękania... oj, mój mąż by Ci powiedział. Nie jedną k..... można usłyszeć z mego pokoju!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no widzisz, uczyłam się projektowania zabawek od a do zet..i dlatego wiedząc jak długi i żmudny jest to proces wydaje mi się,że przyspieszę pracę jak siądę do maszyny i po prostu uszyję... A tak łatwo to niestety nie jest. A wracając do wyrażania emocji podczas pracy-moje ,,jasne Anielki,, też najczęściej zaczynają się na k... albo p... :). Tylko bałam się tak wprost na blogu pisać :)

      Usuń
  3. Uśmiałam się z tych odgłosów z pokoju Elis.

    No to trzeba było Beatko od razu mówić, że Ty profesjonalistka ;)- widać zresztą. Wiem, wiem ze mnie taki geolog jak z koziej... a tytuł w kieszeni mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam zaraz profesjonalistka... Wieki całe nie zajmowałam się zabawkami. Choć praktycznie od skończenia szkoły zajmuję się wszystkim co pod pojęciem ,,plastyka,, się mieści. Nawet miałam krótki epizod z florystyką. I bardzo mi się podobało choć sporo stresu kosztowała mnie praca z żywymi kwiatami.

      Usuń
  4. Anielka jest anielsko piękna :-)
    Pompon , cóż miał robić ? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdziwiłabym się gdybym wstała rano i ujrzała jakieś dzieło stworzone przez Pompona. Cokolwiek robię- zawsze jest przy mnie i bacznie przygląda się moim działaniom z ogromnym zainteresowaniem. I wszędzie pcha swoje łapki. Kiedyś przespacerował się po palecie z farbami olejnymi... Turkusowe ślady były wszędzie.

      Usuń
  5. Ale piękna wyszła spod igiełki:)A te "jasne anielki" to chyba w zachwycie pokrzykiwałaś:)???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie zupełnie...:) Ale pocieszam się, że szyjąc następną lalkę tak właśnie będzie.

      Usuń
  6. No proszę... Piękne imię dla pięknej lali. A dla Pompona specjalne pozdrowienia od Mamrota, Skierki i Burki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję w imieniu Pompona, jamnika Norka i mocno nierasowej ,,owczarki,, Dody :)
      Fajne imiona mają Twoje zwierzaki, najbardziej uśmiałam się z Mamrota.

      Usuń
  7. Jaką fajną Pompon ma schowankę. Ile on już życia ma za sobą. Wygląda na młodzieńca.
    Odnośnie laluni. Anielka zawsze kojarzy mi się z podstawówkową tragiczną lekturą.
    Twoja całkiem optymistyczna. Jak dla mnie to "Jasnowłosa". Przecież blondynki wszyscy lubią.
    Odnośnie szycia, choć bez jakiejkolwiek pruderii czuję się fachowcem, rozumiem w całej rozciągłości Twoje marudzenia. Od kilku lat nie cierpię kontaktu z maszynami szyjącymi a mam je trzy(czterdzieści lat kontaktu wystarczy). Jednak darzę je dużym szacunkiem i wiem, że nigdy się ich nie pozbędę. Dwie po babci (niezawodne), jedna moja wysłużona jednak sprawdzona.
    Pozdrówki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pompon jest jeszcze bardzo młodziutki, właściwie zaczyna dopiero dorastać...i coraz bardziej robi się nieznośny. Ale to typ ,,słodkiego łobuza,,. Nie raz już capnęłam go za kark z zamiarem natychmiastowej eksmisji rozbójnika za drzwi, a kończyło się mocnym przytuleniem drania i słownym ostrzeżeniem...
      A co do maszyny do szycia- kiedyś szyłam baaaaaaaardzo dużo, potem miałam długą przerwę. Teraz zatęskniłam za szyciem, po prostu to lubię. A mojej maszyny nie zamieniłabym na inną. Niedawno zaszwankowała i pomyślałam,ze czas na nową. Akurat te lepsze nie mieszczą się w moim budżecie, a tańsze to lekko mówiąc badziewie... Naprawiłam swoją staruszkę i cieszę się jak nie wiem co...

      Usuń

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze.
Z góry przepraszam bo nie zawsze wystarcza mi czasu żeby na nie odpowiedzieć. Ale zapewniam,że wszystkie czytam uważnie.